Subject: Terror na języku polskim.

...Zdecydowałem się... Nic nie umiałem, ale poszedłem... Raz mi się upiekło, może uda się i drugi... Wchodzę do klasy i zaczyna się - Nie no ja już muszę zaznaczyć... - Kolejne spóźnienie do kolekcji. Siadam do ławki, a tam... smród!!! Nie mogę już wysiedzieć, wstrzymuję powietrze, ale jak długo można? Nie wiem gdzie jestem, w mojej głowie panuje ciemność, na twarzy jestem blady, zielony a na końcu czerwony... Dzownek - jedyne wybawienie! Skończyło się... Ale nie zupełnie - została jeszcze jedna godzina. FUCK! pomyślałem i po krótkim spacerku wróciłem do sali uważając aby się nie spóźnić. Znów ten smród. I do tego jeszcze złapałem 'minusa'. Jak tak można?! Wegetuję jakby mnie nie było. Chcę coś powiedzieć odośnie tematu... Nic z tego; ale olać to (!) trzymam rękę w górze. (...minęło 15 minut...) Siedzę tak z tą moją ręką w górze i czekam, aż dostanę głos (nie chcę dostać jeszcze jednego 'minusa')... Czekam w nieskończoność - po raz kolejny nie poddam się tak łatwo(!). (...minęło jeszcze 5 minut...) w końcu ktoś powiedział, że się zgłaszam już od dłuższego czasu... Powiedziałem co wiedziałem, ale jak zwykle mój głos był już 'out of date'... Jeszcze dostałem krótki wykład: "O tym mówiliśmy wcześniej...". I tak przeszedłem w stan znajomej już hibernacji. Notatki? - myślę - Co to takiego? Nie... Na naszym polskim nie da się notować. Oczywiście są jacyś 'gorliwi', niestety mało takich. Wszyscy wiedzą, że to syzyfowa praca... Te króciutkie wywody przerwał jakiś głos: "Ja mam na ten temat inne zdanie" - pamiętajmy nasze słowa się zupełnie nie liczą... Wracam znów do moich rozmyślań, próbuję poszukać w głowie czegoś przyjemnego, ale o czymkolwiek pomyśle schodzi na ten sam tor - SZKOŁĘ! - sic! - Znów przegrałem. Straciłem bezpowrotnie półtorej godziny mojego szarego życia. Z upragnieniem wyczekuję na dzwonek. A ten jak na złość nie chce dzownić! Mój nos przestał już funkcjonować. Dlaczego akurat na polskim?! Jest przecież tyle innych mniej nudnych przedmiotów! Z utęsknieniem zerkam na zegarek - jeszcze 3... 2 minuty do końca... Nie mogę się doczekać wolności, krótkiej ale zawsze... (...minęły te upragnione 2 minuty... w oddali słychać cichuteńko dzwoniący dzownek...) NARESZCZIE!!! skończyło się. Wstaję, pakuję się, ubieram... Nagle te ostatnie czynności na tym zesłaniu przerywa mi ten okropny głos!: "Pamiętajcie nie dzownek kończy lekcję!" - Nie dzwonek?! To co?! W takim razie nie dzwonek kończy przerwę! My chcemy tylko poszanowania naszych praw! Po co one są?! Naginanie prawa to też jego łamanie! Ale nam i tak nic nie można "Jestem młody, jestem nikim, będę nikim(...)"... I cóż nam pozostaje? Nic, tylko iść na przerwę nie przejmując się tym głupim gadaniem! To już koniec... Po takim praniu mózgu czuję się jakby przejechał po mnie 30 tonowy czołg... Jeszcze chwila i ma czaszka eksplodowałaby rozrzucając w promieniu 25 metrów szczątki mojego mózgu. Wszędzie byłoby pełno krwi i tej dziwnej substancji szarej, moje oczy wylądowałyby najprawdopodobniej gdzieś w okolicach przejścia dla pieszych, patrząc się niemo na jakiegoś przypadkowego przechodnia, który by sobie pomyślał "No w końcu! Ktoś zrobił krzywdę temu wkurzającemu maluchowi!"... I tak by się zakończył mój nikczemny, szary żywot... Ale jeszcze nie pora. Polski się skończył i mogę odpocząć... Tak też idę sobie na przerwę z tą moją głupią nadzieją, ginąc gdzieś w tłumie. No i dobrze! A co do systemu represji to mogę się posłużyć jedynie słowami J.F. Kennedy'ego na temat wojny: "People have to put end of the war before war puts an end to a mankind"...


© by Isiah 2001